Translate

piątek, 27 lutego 2015

Czy rodzice powinni pomagać dzieciom odrabiać zadania domowe?

To pytanie zadają sobie prawie wszyscy rodzice. Dzisiaj napiszę jak wyglądała sprawa odrabiania zadań domowych i nauki u mnie w domu gdy byłam dzieckiem oraz jak sobie z tym poradziłam będąc rodzicem. W moim domu rodzinnym sprawa wyglądała następująco: gdy chodziłam do szkoły mój ojciec pracował na utrzymanie naszej rodziny i często zostawał w pracy po godzinach, więc niewiele miał czasu na dokładne przyglądanie się temu co robię, natomiast moja mama w tym czasie nie pracowała i pod tym względem bardzo mi pomagała. Pilnowała abym miała zadania odrobione, aby zeszyty dobrze wyglądały, a gdy sobie z czymś nie radziłam chociaż byłam zdolna ale trochę leniwa to mama pomagała. Pomagała mi w rysunkach, czego faktycznie nie umiałam i nie umiem i nie lubię do dzisiejszego dnia. Zdarzyło się, że całą pracę wykonała za mnie więc po co miałam się wysilać. Podobnie było z wypracowaniami z j. polskiego, owszem sprawiały mi one trudności ale jak się czegoś nauczyć jak się tego nie ćwiczy. Z pozostałymi przedmiotami nie miałam raczej problemów, chociaż w pewnym momencie w ogóle nie chciało mi się uczyć i miałam zagrożenie oceną niedostateczną na półrocze, więc z pomocą mojej mamy, która mnie strasznie wtedy pilnowała i z wszystkiego pytała szybko wszystko pozaliczałam. Od tego czasu bardzo się pilnowałam, a że nauka nie przychodziła mi z jakimś strasznie dużym trudem, więc nie było problemu. Wtedy też nie potrafiłam uwierzyć, w to że mogłabym pójść do liceum czy na studia bo przecież nie dam rady. 
Wyciągnęłam z tego wnioski i będąc rodzicem przyjęłam zupełnie inną strategię niż moja mama.
Jak już niejednokrotnie pisałam mam czwórkę dzieci i jak wiadomo każde jest inne. Najstarsza córka uwielbiała się uczyć zawsze trzymała się w czołówce klasowych uczniów więc nie było  problemu. Zawsze rozmawiałam z dziećmi  na  temat nauki  i tłumaczyłam im, że ucząc się pracują na własną przyszłość i że uczą się dla siebie. Kiedy średnia córka zaczęła mieć problemy w szkole i chciałam aby siadała do nauki ona broniła się moimi słowami "przecież uczę się dla siebie" i cóż mogłam wtedy zrobić? W zasadzie nic, bo nawet gdy kazałam jej się uczyć to owszem ona siadała nad książkami, i niby się uczyła, ale efektów nie było widać, dopiero po czasie przyznała mi się że pod książką miała drugą ciekawszą. Zawsze jednak gdy dochodziło do kryzysowych sytuacji sama brała się za naukę. W czasie gdy moje starsze córki się jeszcze uczyły a ja zaczęłam chorować doszłam do wniosku, że fizycznie będę miała problem pracować więc trzeba zacząć coś zrobić ze swoim życiem poszłam do liceum i ukończyłam studia. Wtedy moja średnia córka chyba zrozumiała, że faktycznie uczy się dla siebie i ze warto coś w tym kierunku zrobić. Ukończyła liceum, zdała maturę i zaczęła również myśleć o studiach. No tak ale to nie wszystko syn zawsze dobrze się uczył, ja tylko czujnie zawsze wszystkich pytałam czy mają zadania odrobione, plecaki spakowane. Syn odpowiadał że tak, ale jak się potem okazało niestety mój syn przez jakiś czas nie odrabiał zadań domowych a uwag nie miał jak mi pokazać bo do szkoły nie przynosił zeszytu bo niby zapomniał. Ja jednak często przechodziłam obok szkoły i w pewnym momencie zatrzymała mnie nauczycielka syna i przekazała mi tę niemiłą dla mnie wiadomość. Większość rodziców w tym momencie by się zawstydziła i rozzłościła, ja jednak spokojnie poprosiłam nauczycielkę żeby po każdej lekcji mój syn podchodził do niej z ćwiczeniami w których musiał zaznaczyć zadanie i Pani to podpisywała. Wyobraźcie sobie jak można czuć się w takiej sytuacji, ale ja nie zrobiłam mu na złość, po prostu poniósł naturalne konsekwencje swoich działań. Od tego czasu nie zdarzyło się aby kiedykolwiek mój syn nie miał odrobionego zadania. Z najmłodszą córką nie mam żadnego problemu, wprawdzie twierdzi że nie lubi się uczyć ale przynosi bardzo dobre oceny, nie muszę jej przypominać o zadaniach, czy innych obowiązkach szkolnych. Zawsze jednak staram się motywować dzieci do nauki, ale o motywacji do nauki zapewne napisze oddzielny post. Wyciągając wnioski z tego co napisałam o sobie i o swoich dzieciach i opierając się na obserwacjach znajomych mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie można wyręczać dzieci w  odrabianiu zadań domowych, ale niewątpliwie należy zachować czujność i wyciągać konsekwencje, to o wiele szybciej dociera. Ważnym jest również aby zawsze znaleźć coś za co możemy dziecko pochwalić, np: za to ze dziecko włożyło w napisanie wypracowania dużo trudu i że tekst jest dobry, zamiast skupiać się na tym ile błędów i jakich zrobiło. Owszem tego nie można pomijać, ale zamiast krytykować to na koniec można dziecku tylko powiedzieć jakie błędy powinno poprawić, bo wtedy będzie dobrze, a następnym razem na pewno pójdzie lepiej. 

1 komentarz:

  1. Ja też tylko pytam czy dzieciaki odrobiły zadanie ale nigdy za nich nie odrabiam, bo to byłoby ze szkodą dla nich.

    OdpowiedzUsuń